wtorek, 22 grudnia 2015

To (nie) ja.

Dzień dobry wieczór!
Dziś 22.12, czyli jeśli mnie pamięć nie myli, są moje urodziny.
Powód do radości, czy bardziej smutku? Aktualnie to siedzę sama w domu, z kubkiem ciepłego kakao, książką Stephena Kinga obok i nutką Adele w tle, jest godzina 2:19 (edit: jest 4:22, a ja nadal piszę tego posta).
Świętować, czy nie świętować? Dużo pytań sobie dziś zadaję. Urodziny to pewnie dla wielu osób czas magiczny. Czują się wyjątkowo jeden dzień w roku. Jak królowie. Czy ktoś zastanawiał się nad sobą i nad tym jak doszedł do tego co ma teraz? Jak doszedł na szczyt? Siedząc na tronie popatrzyłeś na czas, który nie ubłagalnie ucieka? W moim wypadku mam te naście lat i nie czuję się w jakiś sposób lepsza, niż byłam kilka lat temu. Chciałabym wrócić do czasów kiedy jedynym zmartwieniem było, by na dworze nie padało i by mieć lepsze naklejki niż koleżanka z klasy. Nie chcę tu zabrzmieć jak buntowniczka i depresantka, która uważa, że zna się najlepiej o życiu. Jednak patrząc w tył widzę, że niczego wartościowego nie dokonałam. Codzienna rutyna, czyli szkoła-dom, szkoła-dom-nic nie robienie, pochłonęła całkowicie mój czas, na kształtowanie własnego, nienarzuconego patrzenia na świat. Nie wiem kim będę kiedy dorosnę. Nie wiem nic o swojej przyszłości.
Trochę lat za mną, i nie wiem ile przede mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam Cię na moim blogu!